PoliMatka ma sklerozę. Zapomniała o swoim blogowaniu. Ale blogowanie nie zapomniało o niej. W ciągu dziesięciu miesięcy przez trzyosobową rodzinę przetoczyły się kolki, niepewności, zwątpienia, nieprzespane noce, nawały pokarmu i jego niedobory, a po nich nastał era radości, raczkowania, gaworzenia.
Dziecko oswoiło się z nimi, oni oswoili się z dzieckiem, zaczęła się symbioza, co stanowiło miłą odmianę po okresie wzajemnego docierania się.
Trzeba było uwiecznić w internetowych otchłaniach, iż Pola:
1) z 2,5 kilogramowego maluszka zmieniła się w ponad 9-kilowego łobuziaka,
2) nauczyła się swoich pierwszych słów: "Co to?, tato, tot - na kota, cyc - na włącznik światła",
3) korzysta z nocnika,
4) raczkuje,
5) potrafi samodzielnie jeść.
I milion innych rzeczy jeszcze potrafi ta nasza mała dziewczynka, długo by pisać. I Jan Długosz, tudzież jakiś inny Gall Anonim by się nieźle namęczył, by spisać wszystko to, co warto upamiętnić.
PoliMatce serce rośnie z dumy i miłości każdego dnia, gdy na dziecię własnej produkcji (no, i PoliTatka oczywiście też).
Pola i my
sobota, 25 grudnia 2010
wtorek, 15 czerwca 2010
Dziecko
"Dziecko" - pomyślała PoliMatka, gdy pod nos podsunięto jej zawiniątko, z którego wystawała malutka twarzyczka. Twarzyczka, która z miejsca usiłowała złapać ją bezzębną szczęką za nos.
"A więc to dzieje się naprawdę" kontynuowała rozmyślania.
Co prawda mogła przypuszczać, że w czeluściach jej ogromnego brzucha (że był ogromny stwierdziła nawet położna mówiąc: "To bliźniaki? Termin minął? )przez ostatnie dziewięć miesięcy siedziało właśnie dziecko, ale do tej pory nie myślała o nim inaczej niż Aliena. Teraz rzeczona Aliena stała się czymś, a raczej kimś realnym.
Po twarzy potoczyły jej się łzy szczęścia.
W tym czasie PoliTatek stał pod salą operacyjną czekając na wieści. I jemu drżał głos, a z oczu leciały łzy, gdy położna przyniosła mu prawie trzykilowy tobołek.
Zostali rodzicami.
Podobno właśnie zaczęły się schody.
Ale cicho, sza. Oni tego jeszcze nie wiedzieli...
"A więc to dzieje się naprawdę" kontynuowała rozmyślania.
Co prawda mogła przypuszczać, że w czeluściach jej ogromnego brzucha (że był ogromny stwierdziła nawet położna mówiąc: "To bliźniaki? Termin minął? )przez ostatnie dziewięć miesięcy siedziało właśnie dziecko, ale do tej pory nie myślała o nim inaczej niż Aliena. Teraz rzeczona Aliena stała się czymś, a raczej kimś realnym.
Po twarzy potoczyły jej się łzy szczęścia.
W tym czasie PoliTatek stał pod salą operacyjną czekając na wieści. I jemu drżał głos, a z oczu leciały łzy, gdy położna przyniosła mu prawie trzykilowy tobołek.
Zostali rodzicami.
Podobno właśnie zaczęły się schody.
Ale cicho, sza. Oni tego jeszcze nie wiedzieli...
Subskrybuj:
Posty (Atom)